Luksus nieśpiesznego umysłu


Rysunek satyryczny stał się istotnym przejawem kultury popularnej. Jest  dostępny. Najczęściej znajdujemy go na łamach wszelkiego rodzaju gazet i czasopism. Zazwyczaj spotykamy karykatury postaci życia publicznego oraz proste humory, które bez osłonek, na odlew, wywalają kawę na ławę. Żeby było śmieszniej, lepszemu zrozumieniu intencji rysownika służą dymki, w których  zamknięte są króciutkie  wypowiedzi lub komentarze. Wszystko to po to, aby w pełni określić ton reakcji.

        Prace Z. Porzucka  dość rzadko widujemy w gazetach. Nie zależy mu na ustawicznej obecności w mediach. Podstawę materialną zapewnia mu praca w renomowanym Philipsie. Może zatem swoją twórczość  traktować dość bezinteresownie, ponadczasowo. Jest poniekąd uprzywilejowanym człowiekiem. Może pozwolić sobie na luksus nieśpiesznego namysłu, oglądu i analizy. Ma czas. Udziela się artystycznie w sposób sobie właściwy, wybierając starannie konkursy lub wystawy, w których  uczestniczy. Nic dziwnego, że prace Porzucka nie przypominają  gazetowych „humorów”. Są natomiast zapisem przemyśleń dotyczących na pozór najbliższego otoczenia, zwyczajnej codzienności. Zapis ten jest jednak szczególny gdyż dobrze znane konteksty podlegają daleko idącym zmianom. W pewnym momencie  tracimy nawet rezon. Symbole w pracach gubią związek ze swoimi desygnatami. Dookolna rzeczywistość, będąca punktem wyjścia procesu twórczego oddala się. Jej miejsce zajmuje treść rysunku. Porzucek wikła osobę, która ogląda prace w grę. Okazuje się, że odniesienia  do codziennego świata potrafią być zwodnicze.

Przypatrzmy się pracy zatytułowanej „biała dama”. Rysunek ukazuje  jedynie fragment ubioru. I tu powstaje konsternacja. Nie wiadomo czy mamy do czynienia z kartą podręcznika kroju i szycia, czy może z wyobrażeniem  ducha kobiety, która straszy ponoć w starych zamczyskach. Autorowi można jeszcze przypisać chęć do eksperymentowania. Wówczas rysunek staje się surrealistycznym żartem. Wspomniane  dwuznaczności interpretacyjne wywołują uśmiech. W swych rysunkach Porzucek  tylko udaje, że nawiązuje do sytuacji rzeczywistych. Tak naprawdę wykazuje zainteresowanie  grą pozorów. Tworzy nową jakość – wymyka się formułkom, przekracza granice. Symuluje zaciekawienie  rzeczywistością, aby zająć się zaraz jej transformacjami. W rezultacie  tracimy grunt pod nogami. Jesteśmy wprowadzeni w  krąg doświadczeń rodem z gabinetu  krzywych luster. Wszystko się tutaj może zdarzyć. Panuje względność prawd, umowność, konwencja. Oczywiście, można poszukiwać reguł według których przebiegają transformacje, ale efekt tych penetracji nie ma znaczenia dla aktu percepcji prac. Lepiej zawierzyć własnemu poczuciu humoru.   

                                                                           Janusz Korycki